czwartek, 31 października 2013

Król Julian i Pan Cernik

Dziś z wizytą wybierzemy się do kopyrowego zoo, konkretnie do dwóch zagród. Najpierw przyjrzymy się sztucznie postarzonemu dębiną Lemurowi, który, ku swojej uciesze i próżności, będzie pomiatał innym lemurami. A chwilę później na wybiegu dla pancerników, poznamy Armadillo, zwierzaka gruboskórnego, twardego, który swoje uczucia chowa głęboko we wnętrzu. Przy tym żywi się tylko jedną odmianą chmielu - Amarillo. Dobrze dzieci, chwyćcie się za rączki i idziemy.


Kolor Lemura pokrywa się prawie z kolorem etykiety. Piana niziutka, mizerna, nietrwała, ale szkło oblepiła. Przy wąchaniu z butelki czuć drewniane nuty, kojarzące się z paletami euro. Do tego delikatny zapach gumy. Wąchając z pokala jest chmielowo. Czuć owoce egzotyczne, cytrusy, ale to tylko na chwilę. Po krótkim czasie Citra i Galaxy ustępują dębowym płatkom. Po pierwszych dwóch łykach Lemur mnie nie przekonuje. Wyraźna goryczka połączona z tym gumowo-drewnianym posmakiem nie dostarcza doznań godnych 10 złotych za butelkę 0,33. Oczywiście można w smaku odnaleźć też chmielową owocowość i delikatne podszycie słodowe. Szybki pit-stop dla szklanki i przechodzimy do Pancernika.


Pod względem piany Armadillo niewiele się różni od poprzednika. Barwa ciut jaśniejsza. Nie kojarzę zapachu chmielu Amarillo, ale jeżeli pachnie tak jak Pancernik, to nie będzie to moja ulubiona odmiana. Aromat zdominowany jest przez kapustę, potem pojawia się słód, a na końcu jakieś przebłyski owoców. W smaku jest w porządku. Chmiel, a raczej długa, zalegająca goryczka przyćmiewa wszystko. Pod goryczką czają się zaś cytrusy. Kopyrowy zwierzyniec zwiedzony.


Lemur i Armadillo  są już historią. Lemur zachowa się w mojej pamięci jako pierwsze piwo z gumowym posmakiem jakie piłem. Spodziewałem się czegoś więcej po leżakowaniu w beczce, a raczej po imitowaniu leżakowania w beczce. Ot piwna ciekawostka. Z single hopem Armadillo jest trochę inaczej. Piwo jest niezbalansowane. Chmiel Amarillo pasuje bardziej jako goryczkowy dodatek do innych odmian. Etykiety są w porządku. Nie powalają mnie, ale straszyć, też nie straszą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz