niedziela, 10 listopada 2013

Hera o smaku kawy

Przedwczoraj obchodziliśmy, przynajmniej co niektórzy obchodzili (ja w robocie siedziałem) Międzynarodowy Dzień Stoutu. Styl ten nie za często gości w moim piwnym szkle, zdecydowanie nie należy on do moich ulubionych. Jednak od czego są święta? Można się czasem przełamać. Tym bardziej, że właśnie miała premierę Hera, Coffee Milk Stout od kontraktowców z toruńskiego Olimpu. Na pewno kojarzycie ich z Prometeusza, który swoimi wadami nie zaskarbił sobie serc piwoszy. Jak będzie w przypadku "subtelnej i słodkiej" Pani Olimpu?



Piana średniej objętości. Trochę wymuszona. Złożona z drobnych bąbelków. Kolor wydaje się czarny. Hera podstawiona pod światło, przy ściankach jest brązowa. Kolor przypomina mocną kawę. Zapach diablo kawowy. Kojarzy mi się z kawą mieloną, ale niekoniecznie świeżo zmieloną, bardziej z nowo otwartą paczką. Nuta mleczna bardzo delikatna. Mimo że po takim aromacie spodziewałem się intensywniejszej kawy w smaku, kawowej goryczki nie brakuje. Na finiszu pojawia się kwaśna, palona nuta. Wysycenie niziutkie, adekwatne do stylu.


I hasłu reklamowemu sprzed lat "Dzień święty święcić" stało się zadość. I to w przyjemny sposób, nawet dla osoby nieprzepadającej za stoutami. Muszę się przyczepić jednak do małej ilości elementów mlecznych i trochę ponarzekać na etykietę. Nie podoba mi się technika jaką stosuje Olimp przy tworzeniu opraw graficznych swoich piw. Trąci ona zajęciami z informatyki w podstawówce. Mimo to całość oceniam pozytywnie. I partnerce smakowało.

2 komentarze: