poniedziałek, 28 października 2013

Moja pierwsza PIPA

Myślałem, że pierwszą będzie druga warka Prometeusza z Olimpu. PLON, czy też PL ON, z Kormorana ubiegł mitycznego złodzieja, nie tylko w czasie, w którym dostał się do mojej lodówki, ale i zamysłem, by użyć świeżutkiej, niewysuszonej szyszuni chmielu rodzimej odmiany - Sybilla. Co więcej, szyszki użyte w produkcji PLONU pochodzą z własnej plantacji Kormorana. Pół żartem, pół serio, wszystko w zgodzie z duchem craftu. I do razu o etykiecie. Gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy w internecie, wydała mi się nieprzyjemnie nowofalowa, zbyt nowoczesna w porównaniu do moich skojarzenia z olsztyńskim browarem. Po przyjrzeniu się jej bezpośrednio na butelce, robi pozytywne wrażenie. Nazwa piwa złożona jest małych chmielowych szyszek. Kolorystyka bardzo przyjemna, ta zieleń kojarzy mi się z okładką ostatniego albumu Cultes des Ghoules. Klasa. Sprawdźmy teraz jak to smakuje.


Piana jest średnia, ale złożona z małych pęcherzyków. Trwała, dzielnie łapie się szkła powoli opadając. PLON jest bursztynowy. Aromat, bez dwóch zdań, nie tak intensywny jak w amerykańskich IPAch, ale podobny. Jest słodycz, owoce (może nie egzotyczne manga i inne licze, ale bardziej swojskie). Czas na pierwszy łyk. Słodkie, nie tak goryczkowe jak się spodziewałem (zapowiedziane na stronie 50 IBU wydają się być zawyżone). Ta owocowa słodycz podrasowana jest dodatkowo delikatnym karmelem. Na szczęście odpuszcza odrobinę w drugiej połowie szklanki. Goryczka ziołowa, średnio intensywna, nie pozostaje na języku. Całość treściwa.


Dla mnie za słodkie. Mimo tego, że w późniejszych łykach było lepiej, to piwo wydało mi się mulące i ciężkie. Nie było rześkości, świeżości znanej z innych IPA. Jako, że była to moja pierwsza PIPA trudno mi stwierdzić czy to kwestia ułomności samego stylu czy tylko problem samego PLONU. W skrócie mnie to piwo nie przekonuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz