piątek, 18 października 2013

Dym znad ogniska w Cisnej

Ursa Deszcz w Cisnej to już trzecie piwo z bieszczadzkiego browaru Ursa Maior. Pierwsze dwa pozwoliłem sobie odpuścić. Ani Ursa z Połoniny (american amber ale), ani Ursa Royzbawiony (hefeweizen) nie zaciekawiły mnie stylami, które reprezentują. Za pszeniczniakami niespecjalnie przepadam, a mój apetyt na amerykańskie bursztynowe ejle zaspokoił Kejter od Szałów. Drugą rzeczą, która skutecznie mnie odstraszała były etykiety. Mówiąc eufemistycznie, są oryginalne. Mówiąc dobitnie, Ursa z Połoniny przedstawia pierwszą przygodę jelenia Filipa z LSD, a etykieta Ursa Royzbawiony wygląda jak obrazek ze ściany hospicjum. Za to Deszcz w Cisnej odpowiada mi pod względem stylu (również ejl, ale dodatkowo wędzony), jak i szaty graficznej, ale o tym już niżej.


Etykieta najnowszego piwa z Ursy Maior opiera się na plakacie pod tytułem "Cisna", autorstwa Ryszarda Kaji (Pan Ryszard pochodzi z Poznania, więc trudno się dziwić, że mi się spodobała). Obrazek jest urokliwie prosty, ot pociąg przemierzający bieszczadzki krajobraz. Bieszczady zawsze kojarzyły mi się z samotnością, spokojem, przestrzenią (to podobno ostatnie miejsce w Europie, gdzie można iść przez tydzień i nie spotkać żywej duszy, pewnie dlatego tam szkoli się polskich żołnierzy w zakresie "zielonej taktyki"). I to wszystko na etykiecie Ursa Deszcz w Cisnej znajduję. Kolory w odróżnieniu od poprzednich etykiet są bardziej stonowane, klimatyczne. Całość wydrukowana na szorstkim papierze, nie wiem, nie znam się, chyba na takim samym Kormoran drukuje etykiety do swoich podróży. Stronę graficzną dopełnia firmowy kapsel.



I wreszcie przyszedł czas na degustację. Piana bardzo mała, nietrwała. Barwa rubinowa. Aromat, bez zaskoczenia, wędzony. Jest też nuta karmelowa. Smak to głównie paloność. Jest palona goryczka i delikatna wędzonka. Przyczepiłbym się do wysycenia. Jest zbyt wysokie jak na moje podniebienie. W ostatnich łykach, pewnie wraz z ogrzaniem piwa, pojawiła się też słodycz.

Deszcz w Cisnej można z całą pewnością zaliczyć do udanych wędzonek. Pije się je bardzo szybko, bez najmniejszego grymasu. Zdecydowanie piwo z wyższej półki. I na koniec małe życzenie ode mnie. Chciałbym, żeby Ursa kontynuowała, w ramach swoich etykiet, bardziej klimatyczną drogę, zapoczątkowaną w Deszczu w Cisnej. Jak wyżej wspominałem, pstrokate obrazki z pierwszych dwóch piw nie przekonują mnie.

PS Inspiracją dla tego piwa była piosenka "Deszcz w Cisnej" Krystyny Prońko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz