Kontynuuję moją przygodę z PiPową promocją. Dwa piwa z Lwówka Śląskiego zagoszczą w mojej szklance. Lwówek Książęcy, czyli lager oraz Lwówek Belg będący belgijskim pale ale. Lager pójdzie pierwszy na pożarcie, a raczej na pochlanie.
Piana bez szału. Szybko opadła do cieniutkiej warstewki. W zapachu czuć metaliczność. Moje nozdrza zostały podbite przez metal, nic więcej nie czuję. A nie, przepraszam jest jeszcze nutka starego, zaschniętego potu pani obsługującej w mięsnym w Radomiu. Gdybyście znali moje fetysze wiedzielibyście, że znam ten zapach na wylot. Aż boję się tego napić. W smaku jest lepiej. Piwo jest lekkie jak na lagera przystało, ale da się wyczuć solidna goryczkę, która zostaje na języku. Nie przeszkadza kwaśna nutka. Smak jest w porządku, tylko tego zapachu nie mogę znieść. Warka do 31.07.
Teraz Belg. Ładny bursztynowy kolor. Piany praktycznie nie ma. Zapach diablo intensywny, aż odurza, jakby wejść do perfumerii wprost z ulicy. Ponad wszystko karmelowy, kojarzy mi się ze słodkim pieczywem. Czuję też owoce. Wypiłem już pół piwa i jeszcze ani słowa o smaku nie napisałem. O czymś to chyba świadczy. Bardzo treściwe. Owocowe ze świetną goryczką. To wszystko współgra z karmelem. Piwo nie tylko bardzo dobre, ale świetne. Szkoda tylko, że z wysyceniem jest podobnie jak z pianą.
Dwa skrajnie odmienne piwa. Książęcy z bardzo nieprzyjemnym zapachem, ale dający się wypić. Za to Belg to bez dwóch zdań piwo pyszne. Zarówno w smaku jak i w aromacie. Etykiety też przypadły mi do gustu. Formalne i czytelne jednak nie odstraszają. Na pewno lepsze od poprzednich. Traktujcie ten post jako część pierwszą, zostało jeszcze kilka Lwówków do spróbowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz