niedziela, 27 lipca 2014

Rhino i Kuguar z Widawy

Naładowałem PEKĘ, także wreszcie mogłem udać się do Centrali Piwnej. W lodówce czekał na mnie zwierzyniec z Widawy. Jak wiadomo ceny piw z Gospody pod Czarnym Kurem i od Kopyra przystępnością nie powalają, więc zdecydowałem się na dwa. Wędzona APA, czyli Rhino oraz bardziej klasyczny Kuguar, American India Pale Ale.


Żar się z nieba leje, uszy pocą się pod słuchawkami, a do karku lepią się włosy. Gorzej nie będzie, chyba czas spróbować schłodzonego Nosorożca.



Barwa mgliście pomarańczowa. Piana całkiem duża, opada powoli do dziurawego kożucha. Aromat słodki z wędzonką, większą niż się spodziewałem. Połączenie słodyczy z dymem nasuwa skojarzenie z klasyką z Bambergu. Tylko tutaj słodycz ma źródło w amerykańskich chmielach, nie w słodowych melanoidynach. Im dużej piwo stoi w szkle, tym więcej wędzenia się pojawia. W smaku wytrawne, ale goryczka nie jest przesadzona. Właściwie to jest najwyżej średnia, co mi kompletnie nie przeszkadza, tylko koliduje z wizją piwa warzonego przez Tomka Kopyrę. Na finiszu pojawia się taki chrupki (?) posmak. Trudno mi go nazwać, jakby świeża, chrupiąca skórka od chleba albo właśnie wyjęte z piekarnika ciasteczka. Wysycenie średnie.


No i Kuguar. Piana opadła błyskawicznie. Barwa bursztynowa mętna. W aromacie dziwne. Niby AIPA, ale żadna poprzednia tak nie pachniała. Migdały, marcepan - tak mi się kojarzy. Tak chyba kończy się zmieszanie intensywnej sosny z owocami tropikalnymi w zapachu. W smaku goryczka wyższa niż w przypadku Nosorożca. Na języku więcej żywicy i sosnowych igieł niż owoców egzotycznych. Wracając do goryczki, nie zalega zbyt długo, profil ziołowy. Wysycenie średnie do wysokiego.


Udało się trochę schłodzić tymi dwoma zwierzakami z Chrząstawy Małej. Nosorożec podszedł zdecydowanie lepiej. Jest sesyjny, pijalny i przy tym wszystkim jakiś. Połączenie wędzenia z amerykańskim odmianami chmielu wychodzi świetnie. Z Kuguarem jest trochę gorzej. No nie podszedł mi. Zbyt ziołowy, za mało owoców i wydawał się przyciężkawy. Jednak zaliczam to spotkanie z Widawą do udanych. Rhino to drugie zwierzę (po Borsuku), które mi smakowało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz