Kto z nas w dzieciństwie nie bawił się w Indianina odpierającego ataki kowbojów? Ja też nie. Klimat westernów, szeryfów, rdzennych mieszkańców Ameryki, mieszkających w skórzanych namiotach, jest mi całkowicie obcy. Pamiętam tylko, że byłem mistrzem w indiańskim okrzyku. No wiece w którym. Tym łołołołołoło (najlepsza onomatopeja w historii blogów piwnych), które robi się przykładając szybko rękę do otwartych ust. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ pewna Indianka o obfitym pióropuszu i biuście jest maskotką, głównym motywem Brown Foot, najświeższego piwa z AleBrowaru.
Żeby nie było, że piersiaste czerwone twarze kojarzą mi się tylko z dzieciństwem, przedstawię Wam jeszcze zespół, nawiązujący do starych, lepszych czasów sprzed konkwisty.
Zespół nazywa się Blue Hummingbird on the Left, co oznacza Niebieskiego Kolibra z Lewej Strony. Ów Koliber był najważniejszym azteckim bóstwem utożsamianym ze słońcem. Jego codzienne narodziny i śmierć odpowiadały wschodowi i zachodowi słońca. W kontekście Azteków, nie da się nie wspomnieć o krwawych ofiarach, były one składane właśnie temu bóstwu (ziomek potrzebował siły, żeby hasać po niebie, no i ponadto był bogiem wojny, co też męczy). Blue Hummingbird on the Left, należący do Black Twilight Circle (południowo-amerykańska scena metalowa, coś a'la norweski Black Circle albo rosyjski Blazebirth Hall), to nie marionetkowy band, który trafił na ciekawy, egzotyczny motyw i wykorzystuje go w celu wybicia się na tle innych zespołów. Panowie tworzący BHotL to potomkowie Azteków, otwarcie mówiący w wywiadach o "wypędzeniu białych z ziemi świętej" (chodzi oczywiście o Meksyk). Trzeba przyznać, że Aztecki nacjonalizm brzmi dość groteskowo dla europejczyka.
Zostawmy, więc problemy współczesnych Azteków, współczesnym Aztekom, teraz kilka słów o samej muzyce. Do ekstremalnych poglądów najlepiej pasuje surowy black metal. Tutaj dodatkowo podszyty thrashem. Nie mogło oczywiście zabraknąć motywu etnicznego rodem z imperium Azteków. Mimo że jest on ograniczony tylko i wyłącznie do fletu to nadaje muzyce BHotL wyraźnego, rozpoznawalnego klimatu. Kolejnym smaczkiem jest Cuauhyoualli (Eagle Nights), utwór rozpoczynający jedyne wydawnictwo Azteków. Napisany jest on w całości w języku nahuatl. I to chyba ostatnia rzecz, którą chciałem napisać o Blue Hummingbird on the Left. Myślę, że warto przy okazji kolejnej piwnej sesji, puścić sobie niespełna dziesięciominutową Bloodflower i sprawdzić jak brzmi metal z etnicznymi naleciałościami rodem z Ameryki Środkowej. A teraz czas spróbować naszej rodzimej, słowiańskiej Indianki z AleBrowaru.
Brązowa Stopa jest brązowa, troszkę wpada w rubin. Piana średniej wielkości, ale sztywna i z całkiem drobnych pęcherzyków. Falbankuje na ściankach szklanki. Aromat nie powala intensywnością. Czuć chmielową żywice i cytrusy. Później pojawia się delikatna czekolada. Kurde, dwa łyki i połowy piwa już nie ma. IBU 80 przyjemnie pieści podniebienie. Treściwość, jak i wysycenie, nie są wysokie, ale w żadnym wypadku nie są to zarzuty. Bez owijania w bawełnę, smak powiela aromat. Owoce, żywica, trochę czekolady. I kwaśna nuta. Tyle i aż tyle.
Po przejrzeniu pierwszych recenzji Brown Foot jawił mi się jako piwny święty Graal. Jednak nim nie jest. Nie zachwyca jak moje pierwsze spotkania z Rowing Jackiem czy Black Hope. Jest dobrze, jest pijalnie, ale i bez jakiś specjalnych emocji. Może po prostu india brown ale to nie mój styl. Etykieta, jak każda AleBrowarowa, ma coś w sobie. Tylko to tło bym zmienił, zbyt mdłe jest jak dla mnie.
Drogi AleBrowaru, czekam na coś co chwyci mnie za jądra i nie puści do opróżnienia szklanki. Indianka niestety ledwo pomiziała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz