sobota, 21 września 2013

Cisawe angielskie ale

Recenzję Suffolk Springer zacznę od drugiej strony. Dosłownie, bo od kontry, która przepełniona jest jakimś bełkotem o koniach wyścigowych, których szanse maleją. Brzmi to jak fragment książki "Horseracing for dummies". Jak się okazuje to piwo to swoisty hołd dla wyścigów konnych, które są znakiem rozpoznawczym hrabstwa Suffolk, z którego browar Greene King się wywodzi. Pod względem piwowarskim, mamy tu do czynienia z angielskim ciemnym ale. Skoro historię stojącą za butelką Suffolk Springer znamy, to możemy przejść do degustacji.


Piwo ciemnorubinowe. Piana średnia, beżowa. Utrzymuje się dość długo. Aromat palony i troszkę owoców się tam jeszcze przewija. Odpowiada mi. Smak głównie palony. Po za tym lekki karmel i te owoce z aromatu. Na języku pozostaje też lekko kawowa goryczka. I to chyba wszystko.


Suffolk Springer nie powaliło mnie. Wypiłem je dosyć szybko nie krzywiąc się, ale nie znalazłem tam nic co sprawiłoby, abym do niego wrócił. Chyba ciemne ale to bajka zbyt nudna dla mnie. Ale jeżeli chcesz oddać hołd brytyjskim wyścigom konnym, to jestem prawie pewny, że wypicie Suffolk Springer to najprzyjemniejsza forma. A właśnie, piwo ma sześć koni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz