Przy ostatniej wizycie w Piwach Świata, standardowo najbardziej przyciągała mnie półka z piwami w promocji. Przecenione były głównie angielskie, nudne standardy; jakieś bittery czy inne klasyczne ale'e. Serce zabiło szybciej dopiero na widok minimalistycznych etykiet browaru Emelisse. Z czterech promocyjnych do mojego koszyka załapały się dwa: TIPA czyli potrójna IPA oraz Imperial Doppelbock. Mimo, że memu sercu bliżej do koźlaka dzisiaj skosztuję tylko Triple India Pale Ale.
Piwo nie w kij dmuchał. 10 procent alkoholu, 21,6 stopni Stamwortgehalte. To kolejny powód, dla którego degustuję dzisiaj tylko jedno piwo z Emelisse. A EBU (European Bitterness Units) to 103.
Piana bardzo słabe, ale to nic zaskakującego przy piwie o takim woltażu, za to oblepia szkło. Barwa mętna, bursztynowa, nawet całkiem ładna. Aromat nie tak intensywny, jakby się można tego spodziewać. Zdecydowanie o profilu bardziej słodowym niż chmielowym. Da się wyczuć typowe dla stylu cytrusy i żywicę. Alkoholu nie stwierdzono. Smak przynosi wyraźną ziołowość i ujawnia moc piwa. Na pochwałę na pewno zasługuje balans. Początkowy likierowy słód doprawiony żywicznym chmielem, nomen omen, płynnie przechodzi w solidną goryczkę, która nie zalega zbyt długo. Wysycenie niziutkie.
Chyba lekki zawód tym razem. Spodziewałem się czegoś więcej, nie tylko po Emelisse, ale i po tym stylu. Najbardziej przyczepiłbym się do aromatu. Jest zbyt słaby, nie powala bogactwem, bujnością i soczystością. Emelisse TIPA to poprawne piwo, ale nie zaliczyłbym go do piw, które trzeba wypić przed śmiercią. Na pewno nie przed własną. Za jakiś czas Imperialny Doppelbock z tegoż browaru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz