poniedziałek, 6 stycznia 2014

Prometeusz vs. Prometeusz

O Prometeuszu i jego drugiej wersji z dodatkiem świeżej szyszki Sybilli  z toruńskiego browaru Olimp było głośno miesiące temu. Jakoś nie potrafiłem znaleźć w sobie mocy sprawczej do degustacji tych dwóch piw, dopiero dzisiaj postanowiłem zestawić je ze sobą i porównać. Z uwag wstępnych, będę degustował drugą poprawioną warkę Prometeusza, użyję tego samego szkła do obu piw i otworzę je w tym samym momencie.


Zanim wrażenia organoleptyczne kilka słów o informacjach zawartych na kontretykietach. W skład nie będę się zagłębiał. Najważniejszą informacją jest to, że do produkcji Prometeusza Wet Hopping użyto świeżych szyszek Sybilli w ilości 40 kg. Jednak dwie rzeczy mnie zaciekawiły. Pierwsza to różnica w IBU. Podstawowy Prometeusz ma 64 IBU, czyli na papierze jest bardziej gorzki od swojego młodszego brata o 9. Druga rzecz to różnica w temperaturze serwowania. Gdybyście przypadkiem kupili te dwa piwa z odlepionymi kontrami to informuję, dużego Prometuesza  serwujemy w temperaturze 12 stopni, a małego w 9 stopniach. Wywołuje to uśmiech na mojej niewyobrażalnie przystojnej twarzy. Ciekawe co sprawia, że Prometeusz ze świeżą szyszką powinien być serwowany w niższej temperaturze? Za to oba piwa możemy podać w snifterze.



Czas, aby wykazały się moje zmysły. Duży Prometeusz jest ciemniejszy i bardziej mętny, choć to może być kwestia mocniejszego wstrząśnięcia butelką. Jeżeli chodzi o pianę to tutaj wygrywa wersja z szyszką. Była spora, trwała i przy tym oblepiła szkło. Piana z podstawowej wersji nie odstaje aż tak bardzo. Jest ciut niższa i mniej trwała. Aromat intensywniejszy i ogólnie przyjemniejszy o dziwo w Prometeuszu z granulatem. Czuć słodkie owoce, lekki karmel. W  drugim trudno wyczuć naleciałości chmielowe. Wszystko przykrywa brzydki aromat warzyw.
W smaku też są różnice. Zgodnie z informacją na kontrze pierwszy Prometeusz jest bardziej gorzki. I zdecydowanie przyjemniejszy w odbiorze. Nie czuć w nim wad. Są jakieś tam owoce. Piwo jest lekkie, sesyjne i pijalne. Goryczka nie ściąga podniebienia. Inaczej sprawa wygląda z małym Prometeuszem. Jak już wspomniałem gorycz jest niższa, ale wyraźna. W smaku dominuje słód zmieszany z warzywami. W obu piwach wysycenie jest średnie z tendencją do niskiego.

Żadna wersja Prometeusza mnie nie porwała. Ale z całą pewnością podstawowa była zdecydowanie lepsza, bo nie wadliwa. To już druga PIPA, którą piję i trudno uciec wrażeniu, że ten styl nie ma kompletnie startu z amerykańską wersją. Wydaje się, że Polish India Pale Ale to tylko mokry sen polskich piwowarów i piwoszy, który się spełnił, ale nie sprostał pokładzionych w nim oczekiwań. Prometeusza wkładam do szuflady z napisem "wypiłem i zapominam". 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz