niedziela, 12 stycznia 2014

Klasztorniaki na niedzielę

Człowiek wraca w niedzielny wieczór z pracy, wrzuca szczęśliwie (dla zbierających) wyszperaną złotówkę do jakiejś puszki, wpada po drodze do jednego z ulubionych pubów, wypija na szybko stout mleczny z pompy i z uśmiechem przypomina sobie o piwach, które kupił ostatnio. Tak wyglądała końcówka mojego dnia. Dzień święty święcić, a jak. Żeby dodatkowo podkreślić wyjątkowość niedzieli, dzisiaj degustacja dwóch piw "klasztornych". Jedno z Jabłonowa, drugie z zielonogórskiego Hausta.


Klasztorne piwo na wzór piwa trapistów będzie pierwsze, bo przegrało w konfrontacji ekstraktu. Barwa rubinowa, delikatnie zmętnione. Piana taka se. Niby jakieś bąbelki były, ale został tylko pierścień. Aromat ciekawy. Najbardziej na nos rzuca się nuta słodkiego czerwonego wina. Takie lekkie porto mi się w zapach wkrada. Jest też miód i owoce. Za to brakuje mi przypraw korzennych obiecanych w składzie. W smaku jest ich za to całkiem sporo. Do tego ociupka owoców. Na finiszu słaba, tępa goryczka. Wysycenie niskie.


Teraz Klasztorne Hausta. Kolor złoty, minimalnie zmętniony. Piana ładna, całkiem spora. Coś tam zostało na powierzchni nawet po kilku minutach. Delikatnie oblepiła szkło. Aromat słaby, ale daję się wyczuć jasne owoce morele, brzoskwinie i delikatne nuty pszeniczne (banany, goździki). Na minus lekko wyczuwalny alkohol. Owoce też na języku. Jest taki przyprawowy klimacik w tym piwie podsycony ziemistą nutą. W smaku alkohol jest znacznie lepiej ukryty, ja czuję go dopiero przy przełykaniu. Wysycenie średnie.


Oba Klasztorne, aż proszą się o porównanie do innych piw. Klasztorne piwo na wzór piwa trapistów kojarzy mi się z Książęcym Burgundowym Trzy słody. Jest ta sama irytująca, tępa goryczka, pozorna pełnia próbująca tuszować wyraźną wodnistość. Klasztorne z Hausta przywodzi mi na myśl rozwodnione Leffe Blonde. W obu piwach są identyczne nuty pszeniczne tylko z różnym natężeniem. Pisząc krótko, oba browary, zarówno Jabłonowa jak i Haust, zawiodły mnie. Do belgijskich wzorców im daleko. Teraz etykiety. Haust straszy mnichem wyglądającym jak nieogolony dres z Jeżyc, a Jabłonowo wzbija się na wyżyny pseudointelektualnego kiczu bawiąc się słowami: trapist i trapić się. Aż się smutno robi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz