wtorek, 23 lipca 2013

Kopernik była lagerem

Jeżeli chodzi o browar Amber to mam mieszane uczucia. Pamiętam jeszcze jak parę lat temu w magazynie Blackastrial zobaczyłem reklamę Koźlaka. Piękna butelka, opis i samo zdjęcie. Całość zrobiła na mnie jak najlepsze wrażenie, z resztą jak samo piwo. Po Koźlaku chwyciłem za kolejne Ambery i nadal było w porządku. Oczywiście zdarzały się piwa słabsze np. Złote Lwy, jednak całokształt mojej oceny  browaru był pozytywny. Zawsze uważałem, że Amber przysłużył się piwnej edukacji Polaków, oferując piwa różnorodne (od pszenicy po porter bałtycki), w dobrej cenie i przede wszystkim łatwo dostępne.


Jednak ostatnio wizerunek Ambera podupadł w moich oczach. Można by powiedzieć, że zaczęli uderzać w troszkę inny target. Amber Natur czy Chmielowy to piwa tanie i niewiele różniące się od koncernowych odpowiedników (recenzja niedługo Pod Płotem). Dopiero ostatnio Amber zaplusował swoim porterem z dodatkiem chili. Co prawda nie smakiem zaplusował, tylko samym pojawieniem się i odwagą na uwarzenie czegoś nowego. Dwa egzemplarze tego porteru czekają na sezon jesień zima 2013/14 w mojej piwnicy. Dzisiaj po raz pierwszy spróbuję Kopernika z limitowanej edycji. Lagera w ładnej butelce, świętującego narodziny Mikołaja Kopernika.


Piwo zaskakująco ładnie się spieniło. Pęcherzyki są drobne, sama piana gęsta. Opada dosyć wolno i oblepia szklankę. Do samego końca zostaje cieniutki kożuszek. Kolor bardzo jasny, piwo idealnie przejrzyste. Aromat niezbyt intensywny, ale w porządku. Po ogrzaniu słodki. W smaku wyraźna jest tępa goryczka i lekka kwasowość. Piwo jest bardzo konkretne, sprawia wrażenie ciut mocniejszego niż to 4,8 procent. Gaz jest w sam raz. Wchodzi łatwo.


Całkiem dobry lager z tego Kopernika wyszedł. Pijalny, ma wyrazisty smak, zaskakująco obfitą pianę. Właściwie to trudno się do czegoś przyczepić. Jeszcze raz napiszę o bardzo ładnej, specjalnie tłoczonej butelce. Sama etykieta i kapsel też są w porządku. Cena nie odstrasza. Pewnie jeszcze wrócę do Kopernika. Z tego co czytałem edycja limitowana różni się dość znacznie od podstawowej wersji, dlatego moim blogerskim obowiązkiem będzie po nią sięgnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz