niedziela, 21 lipca 2013

Dynks z Belgii, który działa

No i doczekałem się nowego piwa z garażu Szałów. Znowu jest do bólu poznańsko i belgijsko jednocześnie. Po Bździągwie, Rojbrze i Szczunie panowie wzięli za rogi belgijskiego Witbiera. I tak powstał Jasny Dynks. Co to jest dynks pewnie się zastanawiacie. By się tego dowiedzieć musicie jedynie kupić butelkę Dynksa za 730 groszy i na etykiecie odnaleźć definicję. Jako, że naprawdę jestem ciekaw tego piwa kończymy już wstęp i bierzemy się do picia.



Piana nie za duża, mało i średnio pęcherzykowata. Słabo oblepia ścianki i jak muzyk jazzowy nie potrafi się utrzymać. Barwa zgodna ze stylowymi normami. Wąchając zaraz po otwarciu z butelki dała o sobie znać bardzo intensywna kolendra. Przy wąchaniu prosto ze szklanki dominują cytrusy. Całość słodka, przyjemna. Smak bardzo orzeźwiający. Kwaśniejszy niż się spodziewałem. Końcówka wytrawna. Bez dwóch zdań więcej się dzieje w aromacie niż w smaku. Szklanka już osuszona i nie wiem za bardzo co tu dodać w tej kwestii. Gaz jak najbardziej w porządku.


Dynks jest piwem dobrym. Plusem są bardzo intensywne przyprawy z wysuwającą się na pierwszy plan kolendrą. Po wypiciu piwa nawet z suchej szklanki da się je wyczuć. Szkoda trochę piany, która powinna być bardziej obfita i lepiej się utrzymywać. Kwaskowy smak, mimo że doskonale orzeźwia to spodziewałem się po nim większych fajerwerków. Co do etykiety, bardzo prosta, wręcz ascetyczna. Mniej poznańska od poprzednich piw od Szałpiwa. Jednak mnie, poznaniaka, przekonuje.
W ramach Podróży Kormorana w tym tygodniu także pojawi się Wit, o ile już się nie pojawił. Na pewno te dwa piwa będą antagonizowane. Ja też opisując Kormorana nie ucieknę od porównań i pewnie nie specjalnie będę się starał uciec. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz