niedziela, 15 grudnia 2013

Soundtrack do Piwa: Mikirurka i Ursa Bombina Blues z Ursy Maior

Ursa Bombina Blues, czyli żabi blues rodem z Bieszczad. Robust porter z Ursy Maior z automatu próbuje mi narzucić soundtrack. Moja rebeliancka dusza rzuca wyzwanie piwowarce Adze, zamiast proponowanego i promowanego King King, stawiam na inny zespół z gościem w kilcie w składzie.



Co prawda w powyższym teledysku gitarzysta o atrybutach: łysość i brodatość zrezygnował ze swojego pseudo-kiltu, jednak na potrzeby koncertów jest on nieodłącznym elementem imażu Mikirurki.

Mikirurka, jak już się pewnie domyśliliście, to nie jakiś surowy jak haggis black metal ze Szkocji, tylko takie easy-listeningowe plumkanie. Nie piszę tego oczywiście w znaczeniu pejoratywnym. Genialnie jest usiąść i napić się piwa przy czymś totalnie niezobowiązującym. Mikirurka swoim, podsianym bluesem, rock'n'rollem przyjemnie buja. Doskonała muzyka na imprezę, na którą mają przyjść normalne dziewczyny, a nie "szatanistki", które zamiast nazwisk na facebooku wpisują sobie tytuły płyt Burzum. Wszyscy znamy albo znaliśmy ten typ. Z tego co kojarzę, Mikirurka nagrała tylko jedną płytę o przewrotnym tytule "I hate you Rock'n'Roll". Dzieło bardzo równe, świetnie się go słucha. Po wydaniu tego albumu jakoś o nich przycichło, właściwie to nie wiem czy jeszcze istnieją. W każdym razie, chłopakom z Mikirurki życzymy jak najlepiej.


Soundtrack jest, to teraz piwo. Jak pisałem wyżej, będzie to Ursa Bombina Blues, czyli robust porter z Bieszczad. Piwo kompletnie się nie spieniło, nawet lejąc z dwudziestu centymetrów, nie dało się wymusić ani centymetra piany. Kolor ciemnorubinowy. Zapach delikatny. Wyczuwam owoce, truskawki. Aromat kompletnie nie pokrywa się z informacją na kontrze. Nie ma czekolady, nie ma kawy, nie wspominając o ziołowej nucie. Kogoś w Bieszczadzkim Centrum wyraźnie poniosło. W smaku słodkie owoce. Goryczka lekka. Piwo jest gładkie i dosyć wodniste. Wysycenie bardzo niskie, wręcz go nie ma. Właściwie Ursa Bombina Blues sprawia wrażenie wygazowanego. Strasznie mi to przeszkadza.


Zdecydowanie najsłabsze piwo z Ursy jakie piłem. Płaskie, jednowymiarowe, nie podchodzi mi kompletnie. Etykieta w sumie w porządku. Kolorystycznie jest na wysokim poziomie, wszystko ładnie współgra, ale jednak Mikirurke zachowajcie na jakieś lepsze piwo.

1 komentarz:

  1. U mnie soundtrackiem do tego piwa powinna być "Zupa Kalafiorowa" Kabanosa. Warzywa, warzywa i jeszcze raz warzywa. Poszło w kanał.

    OdpowiedzUsuń