wtorek, 4 marca 2014

Soundtrack do Piwa: Akercocke i Ortodox Stout z AleBrowaru

Nikt chyba nie zaprzeczy, że Ortodox Stout z AleBrowaru ma klasę. Wystarczy przejrzeć skład, spojrzeć na etykietę i już gdzieś z tyłu głowy pojawia się myśl o jakiejś wyspiarskiej dostojności tego stoutu. Nie wiem czy to bardziej kwestia łasicy w muszce, czy odrzucenia nowofalowych chmieli (przynajmniej w tej warce). Prawdą jest, że Ortodox Stout rozsiewa wokół siebie atmosferę znacznie inną od tej znanej z pozostałych piw AleBrowaru.


Również mój dzisiejszy soundtrack wyróżnia się dość znacznie od pozostałych zespołów wywodzących się z tego samego nurtu. Teraz klikamy play i czytamy o Akercocke.




Jak najprościej określić muzykę Akercocke? Wyobraźcie sobie, że muzycy, mocno przecenianego w moim odczuciu, Opeth, któregoś pięknego dnia budzą się z jądrami i bum tak powstaje Akercocke. Akercocke, tak jak wymieniony wcześniej, zespół ze Szwecji gra bardziej progresywną odmianę death/black metalu, tyle, że u Angoli mimo sporej dawki progresji i tak największy nacisk kładziony jest na ekstremalne, ortodoksyjne formy artystycznego wyrazu obecne w metalu od prawie zawsze (darcie japy). Akercocke przez 15 lat swojego istnienia zdołał nagrać 5 długograjów, reprezentujących bardzo wysoki poziom mimo sporych różnic stylistycznych. Trudno porównywać nieokrzesany, obrazoburczy debiut Rape of the Bastard Nazarene ze sprawiającym znacznie bardziej erudycyjne wrażenie Words That Go Unspoken, Deeds That Go Undone (świetny tytuł). Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że na żywo występowali w doskonale dobranych garniturach. Pełna kultura. Akercocke niestety już nie istnieje. Na jego gruzach powstało Voices. Jak na duchowego spadkobiercę przystało, Voices  pod względem stylistyki nie różni się prawie niczym od Akercocke. Jak dotąd wydali jedną ciepło przyjętą przez krytykę i przede wszystkim mnie płytę From the Human Forest Create a Fugue of Imaginary Rain.

Nie wiem jak Wy, ale ja czuję się wprowadzony w klimat ortodoksyjnego, wyspiarskiego stoutu. Lecimy z degustacją.


Piana niezbyt obfita, szybko opada do ładnego, cienkiego kożuszka. Wszystko jak najbardziej zgodne ze stylem. Kolor, w moim shakerze, absolutnie, nieprzenikliwie czarny. Aromat średnio intensywny, palono-kawowy z lekko ziemistym, chmielowym zakończeniem. W smaku pierwsze co się rzuca na język to spora palona kwaśność. Drugim dominującym smakiem jest kawa. Ortodox jest bardzo pijalny i przy tym ma sporo treści. Wysycenie średnie.

Jedynym co mi przeszkadza w Ortodoxie jest ta kwaśność. Jak dla mnie zbyt duża. Nawet po przełknięciu czuję ją na języku i podniebieniu zdecydowanie dłużej niż goryczkę. Mimo to szybko osuszyłem shaker. Już kiedyś pisałem, że nie do końca przepadam za stoutami i Ortodox tego nie zmieni. Gdy najdzie mnie ochota na stout, prędzej sięgnę po Smokey Joe niż po klasycznego, do bólu wyspiarskiego Ortodoxa.

2 komentarze:

  1. Jestem trochę zaskoczony że wyczuwasz aż tak intensywnie kwaśność.
    W-g mnie to jest wręcz marginalna nuta w tym piwie.
    Uważam że to jest nr 2 polskich stoutów tuż za Smoke Joe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie to tylko i wyłącznie kwestia różnej tolerancji na kwaśność. Smokey Joe cenię znacznie bardziej niż Ortodoxa.

      Usuń