czwartek, 24 kwietnia 2014

W poszukiwaniu aromatów whisky w piwie

Smutek spowodowany tym, że nie udało mi się dostać fanowskiej wersji Smoky Joe okazał się być wybitnie twórczym. W ramach pocieszenia kupiłem sobie 100% Peated z Nogne. Później przypomniałem sobie, że mam jeszcze butelkę Rittmayerowskiego Smokey George'a. I tak w mojej głowie narodził się pomysł porównania tych dwóch piw mających w swoim składzie słód używany do produkcji szkockiej łychy. Dwa piwa w jednym poście, nic nadzwyczajnego, więc dorzucam jeszcze dwie butelki whisky.


Jak nie trudno się domyślić, koncept tego wpisu polega na skonfrontowaniu aromatów rudej z teoretycznymi aromatami rudej w piwie. Sprawdźmy jak to wyjdzie.

O piwach, które będę wąchał już pisałem, teraz łycha. Pierwsza to William Lawson's, druga to 12 letni James King. Na etach mają "scotch", więc chyba się nadają do porównania z piwami ze szkockim wędzonym słodem w zasypie. A i muszę dodać, że o destylatach wiem jeszcze mniej niż o piwie, więc jeżeli popełniam jakiś błąd w sztuce czy to podawania, wąchania, a może po prostu whisky, które dobrałem do piwa zupełnie się nie nadają do tego typu próby, to proszę zachowajcie uwagi dla siebie. Niech no mam chociaż złudzenie, że wiem co robię.


Najpierw najlepiej byłoby poznać jaki aromat ma whisky. Zaczniemy od Williama. Sam początek i już problemy. Niczym gimnazjalista zakochany po raz pierwszy mam kłopot z opisaniem tego, co czuję. Gdybym coś takiego poczuł w piwie określiłbym to jako aromat whisky. Sprawdźmy jak pachnie Król Jakub. No jest różnica. James jest zdecydowanie bardziej charakterystyczny. Słodkawy, lekko waniliowy. Jakby bardziej ułożony w porównaniu do nieokrzesanego Lawsona.

Teraz piwa, mam nadzieję, że mój nos i zasób słów poradzą sobie lepiej niż w przypadku whisky. Pierwsze niuchy obu i jestem przekonany, że ich aromaty nie mają nic wspólnego z destylatami, które wąchałem przed chwilą. Czuć przede wszystkim dym. Z tym, że Nogne wydaje się być bardziej zaokrąglone. Mimo różnicy w ilości użytego słodu whisky aromaty Smokey i Nogne nie różnią się prawie wcale. Wracając jeszcze do porównania z Lawsonem i Kingiem, w obu piwach jest jedna, dość wyraźna nuta, nazwałbym ją zimno-żelazną, która rzeczywiście może nasuwać delikatne skojarzenie z rudą. 

Chyba po powyższych kilku zdaniach jest jasne, że piwa na bazie słodów whisky nie mają wiele wspólnego z whisky sensu stricto, w aromacie przynajmniej. W smaku pewnie będzie tak samo.


Smokey George, tak bardzo aksamitny. Jakbym pił najwyższej klasy oatmeal stout. Mocno słodowy, pełny. Oprócz torfu lekki karmel. Nogne 100% Peated jest bardziej hardcorowe. I tutaj mogę zaryzykować stwierdzenie, że przypomina trochę whisky. Wysoki poziom alkoholu (8,5%) objawiający się lekką goryczką, przyprawowość raczej niespotykana w konwencjonalnych piwach, te dwie rzeczy mogą nasuwać skojarzenia z rudą.

Zakończę dość konwencjonalnie. Mimo ostrzeżenia "Almost undrinkable" Nogne 100% Peated daje się wypić i to ze spokojem. Nie jest tak odrażające jak sugerują norwescy browarnicy. Zaciekawiła mnie dodatkowo informacja na etykiecie jakoby 100% Peated doskonale nadawało się jako dodatek do innych piw, w których chcielibyśmy doświadczyć nut wędzonych. Możecie być pewni, że jeszcze jedną butelkę rozpuszczę w jakimś piwie, mam już nawet pomysł w jakim. George też w porządku. Wędzoność, dym zupełnie inne niż w Schlenkerli. Zresztą po lekturze tych dwóch piw stwierdzam, że porównywanie wędzenia bukowego z torfowym nie ma najmniejszego sensu. W niemieckiej wędzonce najbardziej urzekła mnie gładkość. A szkocka whisky? James waniliowy, William nieokrzesany jak Golden Loch, chyba lepszy do drinków niż solo.

4 komentarze:

  1. Lepsza byłaby konfrontacja tych piw z jakąś torfową whisky - wtedy na pewno znalazłbyś większe podobieństwo, na pewno w przypadku Geroga (norwega nie próbowałem, więc ciężko stwierdzić).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A whisky z wyspy Islay nadawałaby się? Słyszałem, że tam wędzenie też jest intensywne. Niemniej dzięki za wskazówkę.

      Usuń
    2. Boguś wskazał dobry kierunek. Oczywiście jeśli whisky nie pijasz, to nie ma sensu kupować flaszki za 200 złotych, ale można znaleźć coś torfowego (właśnie - chodzi o suszenie słodu torfem, a nie wędzenie) w cenie blenda - dobrym typem jest Black Bottle (blend), Ileach lub Finlaggan (oba malty). A jeszcze lepiej wysępić sampla od kogoś, kto już kupił butelkę :)

      Usuń
  2. Zbyt łagodne i niskopółkowe whisky. Do tych piwek prędzej Laphroaig, Ardbeg, albo Talisker, choć moje odczucia są takie, że jak zmęczyłem Rittmayer'a, to Talisker był dla mnie zbyt dymny, choć to i tak nie ekstremum.

    OdpowiedzUsuń