niedziela, 16 czerwca 2013

"Edi" Krueger

No to leciem z grubej rury. Pierwsza recenzja i pierwsza porażka. Browar "Edi" mówi to wam coś? Mi też nie mówiło, aż do dzisiaj. Wycieczka z dziewczyną na Jarmark Świętojański na Starym Rynku. Oprócz litewskiego jadła, wszelkiego rodzaju badziewia z różnych zakątków świata i okolic znalazło się miejsce na dwa stoiska z piwem. Pierwszy to Browar na Jurze,  dość łatwo dostępny i co za tym idzie dobrze mi znany. Drugi, to jak się pewnie domyślacie, browar "Edi".
No i zakupiłem 4 reprezentantów "Ediego": Piwo Mętne Niefiltrowane, Wschowskie Piwo Ciemne, Piwo Migdałowe, Wschowskie Piwo Jasne. Wszystkie niefiltrowane. Całość za 24 zł plus nosidełko za 1zł.

Wieczór zacząłem od Mętnego Niefiltrowanego Niepasteryzowanego. Kufelek na stolik, otwieracz w łapę, psst. Lejemy. Szok! Tak nieprzejrzystego jasnego piwa w życiu nie widziałem. Namysłów Białe Pszeniczne to przy "Edim" Żywiec Zdrój. Niestety nad płynem koloru kawy z mlekiem nie pojawiła się ani odrobina piany. To już mi dało do myślenia, że coś z tym piwem może być nie hajl hitla. No i nie było. (Melodyjka grozy ze "Szczęk").

Głęboki wdech i wąchamy. Sam kwas, jakbym wąchał jakąś syntetyczną cytrynę (nie mylić z mechaniczną pomarańczą). Czas spróbować. Pierwszy łyk i jest niedobrze. Kwas, kwas i jeszcze raz cytryna. Piwo wypiłem jakieś pół godziny temu i szczerze mówiąc smak uleciał mi trochę z pamięci. Chociaż to pewnie plus tego piwa. I tak płynął czas, i w zasadzie tylko on, bo piwa jakoś nie ubywało. Przed wylaniem go powstrzymała mnie tylko poznańska dusza oraz dziewczyna, która powiedziała, że to tak jakbym wyrzucił pieniądze. Wypiłem, ale są na tym świecie pieniądze, które warto wylać.

Z pewną taką nieśmiałością, poszedłem do lodówki po Wschowskie Piwo Ciemne Niefiltrowane. Otwieracz w łapę, psst. Lejemy. Piwo ciemne, zero piany. Bez zaskoczenia to w końcu "Edi". Zapach słodki karmelowy, jakieś tam owoce czuję. Nie odpycha jak poprzednie, ale szału też nie ma. Strach przed spróbowaniem nasila się wraz ze zbliżaniem się kufla do ust. (Melodyjka  grozy ze "Szczęk 2"). Słodki smak tylko z ledwo wyczuwalną nutą goryczy. Generalnie piwo z tej samej półki co Fortuna Czarne oraz Primator Double, coca-cola z piwem. O wylaniu nie pomyślałem, ale obyło się bez zachwytów.

Piwo Migdałowe Niepasteryzowane trafiło do partnerki, więc tylko kilka słów o nim. Zgodnie z przypuszczeniami olejek migdałowy nalany do piwa z dużą dozą cukru. Babskie piwo, do wypicia raz na milion lat. W lodówie zostało jeszcze jedno piwo "Ediowego" ogródka, ale na ten wieczór starczy mi już wrażeń.

Parę przemyśleń końcowych. Nie tylko piwo było słabe, zwróćcie uwagę na etykiety. O ile te ze zwykłych lagerów jeszcze się bronią, to piw aromatyzowanych to totalna katastrofa. Polecam zapoznać się z nimi tutaj. Kandydatki na Miss Wschowy wdzięczą się do nas z pokalami w dłoniach, casting na hostessy masarni rozpoczęty. Jeżeli czytają to jacyś 14-latkowie uzależnieni od masturbacji (czyli wszyscy normalni) to znajdą tam coś dla siebie, a jeśli nie, to na pewno zejdą ze ścieżki grzechu.
Drugą sprawą jest nazwa browaru. Właścicielem browaru jest pan Edward Wilk. Gdybym się tak nazywał bez wahania użyłbym swojego nazwiska jako nazwy. Kurde, Browar Wilk - genialnie to brzmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz