środa, 26 czerwca 2013

Belgowie prosto z Poznania

Bździągwa, szczun i rojber. I już przed moimi oczyma staje jeżycka Żabka; tuz obok stara, brudna, zaszczana brama; a w niej Rysiek Peja z puszką Tyskacza w łapie. Ot, dzień jak co dzień, raperskie życie. Jak się okazuje pewnemu poznańskiemu studentowi, te 3 słowa skojarzyły się także z piwami belgijskimi i tak właśnie powstała Bździągwa, Szczun i Rojber. Najbardziej belgijskie ze wszystkich poznańskich (i pewnie polskich) piw. Niestety Szczuna nie udało mi się już dostać, nie pozostaje nic innego jak poczekać na następną warkę.


Degustację rozpocząłem od Rojbra. Chyba z sentymentu, bo tak za dzieciaka nazywał mnie mój dziadek. Na etykietę jednak nie trafiłem. Trafiła na nią poznańska Arena oraz rzeczony rojber. Piwo postanowiłem nalać do najbardziej belgijskiego naczynia jakie miałem w domu, czyli do pokala Leffe. Piana wysoka gęsta, po chwili opada do ok. 4 mm kożuszka, który utrzymuje się już do końca. Zapach to nuty kwasowe, lekko podszyte owocami i karmelem. Zdrowie dziadka i pijemy. Pierwsze co się rzuca na język to taka winna, owocowa kwaśność. Dopiero na końcu czuć gorzka nutkę. Mimo tej wyraźnej kwasowości bardzo pijalne, zastanawiam się czy aby temperatura sugerowana na etykiecie (10-13 stopni) nie jest ociapkę za wysoka. Dość wysokie wysycenie i kwasowość to zaskakująco udane połączenie, nie mogę tutaj nie wspomnieć o moich szampańskich skojarzeniach. Piwo naprawdę dobre, mimo wysokiego poziomu alkoholu doskonale gasi pragnienie. Kurde spodziewałem się piwa cięższego, a tutaj taka niespodzianka. Na pewno nie jest to typowy belgijski dubbel, w sumie głównie kolorem Rojber do niego nawiązuje, ale łobuzy jak to łobuzy, chodzą swoimi ścieżkami.



Ciekawe jak będzie z Bździągwą. Podobno grzeczne dziewczynki idą do nieba, a niegrzeczne tam gdzie chcą. Sądząc po etykiecie nasza Bździągwa dotarła na Stary Rynek. Piana znikoma. W zapachu mniej kwaskowatość niż w Rojbrze. Bździągwa jest delikatniejsza, słodsza, morelowa. Jeżeli chodzi o smak, jest wodnista w porównaniu z poprzednikiem. Takie delikatne i przyjemne Pale Ale. Jest troszkę owocowego kwasku i minimalna goryczka w końcówce. O dziwo mimo delikatniejszego charakteru nie sądzę, żeby to piwo było tak pijalne jak Rojber. Chyba to kwestia współgrania smaku i nasycenia, które jest zdecydowanie zbyt niskie w Bździągwie. Podsumowując nie daleko pada Bździągwa od belgijskich Pale Ale. To na pewno bardzo dobre piwo w świetnej cenie. Za podobnego w smaku oryginalnego belga zapłacilibyśmy 8 zł za 330 ml. Ja za półlitrową Bździągwę zapłaciłem 7.20.



Kilka kliknięć na koniec. Jestem z lekka zaskoczony, że piwa z browaru Szałpiw podeszły mi aż tak bardzo do gustu. Za posmakami kwaśnymi w piwach zdecydowanie nie przepadam, jednak w przypadku Rojbra i Bździągwy odpowiada mi to. Panom Szał z browaru Szałpiw udało się w bardzo udany sposób zadebiutować. I przypominam jeszcze, że nie udało mi się spróbować Szczuna, który chyba zgarnia najpozytywniejsze oceny. Czekam na więcej i powodzenia w następnych projektach.

1 komentarz:

  1. Szczuna piłem wczoraj w Setka pub. Mają na kiju i butelkowe. Wsiadaj w bimbę i jedź na degustację :)

    OdpowiedzUsuń