niedziela, 11 stycznia 2015

Hardcore powrót

Dawno mnie tu nie było. To już drugi post z rzędu, który tak zaczynam. Mam nadzieję, że ostatni, przynajmniej w najbliższym czasie. Życie, miejsce zamieszkania, a przede wszystkim internet ustabilizował mi się na tyle, że mogę wrócić do regularnego picia i pisania o piciu.



Po takiej przerwie na rozgrzewkę nosa, smaku i paluchów coś łatwego. Hardcore IPA ze szkockiego Brew Doga.
Barwa miedziana, w piwie unoszą się drobne, pewnie drożdżowe, farfocle. Piana średnia, szybko opada, ale oblepia szkło. Aromat gęsty jak owłosienie aktorek porno z lat 70'. Zacząłem się ślinić. Iglaki, owoce egzotyczne i cytrusy. Słód w postaci karmelowo-tofee też czuję. Odczucie w ustach bardzo pełne. Żywiczna goryczka (150 IBU) nie przytłacza, nie wykręca języka. Kontra słodowa daje rade przeciwko 3 amerykańskim chmielom użytym na goryczkę. Alkohol (9,2 %) niewyczuwalny. Wysycenie średnie do niskiego.


Hardcore IPA zaskoczyła mnie wyraźną chmielowością nawet na miesiąc przed datą spożycia. Piwo pachnie świeżo, jakby na degustację czekało 2 tygodnie nie ponad pół roku. Polecam.

Teraz o przyszłości bloga. Jak już na facebooku pisałem wyprowadziłem się z Poznania do znacznie mniejszego miasta. Nie ma tu świetnie wyposażonej Centrali Piwnej jedynie jakieś Piwa Świata, w którym można co najwyżej dostać klasyki z Belgii, Niemiec i Czech. Dlatego degustacje craftowych nowości odpadają, a na pewno będą rzadsze. W najbliższym czasie chciałbym zrobić dokładny remanent mojej piwnicy. Ponad 200 butelek/puszek piwa i kilkadziesiąt butelek wina wymaga uporządkowania i spisania, tak jak to miało miejsce tutaj. Z tym planem zostawiam Was i siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz