Co raz mniej czasu mam na picie piwa, co lekko koliduje z prowadzeniem bloga o piwnym profilu. Z nowościami jestem na bakier, znaczy regularnie kupuję, ale bardziej składuje w kuchni i piwnicy niż jestem z nimi na bieżąco. Taka dola człowieka pracującego. Właściwie picie piwa ogranicza się w moim przypadku tylko do uzupełniania elektrolitów koncernowymi klasykami.
Żeby jakoś wrócić do regularnych wpisów w Degustacjach pod Płotem i wyrwać się z rutyny degustacji, wpadłem na pomysł serii okołopiwnych felietonów, esejów, krotochwil, a może nawet nowożytnych tragikomedii zrywających z zasadą trzech jedności. Do głowy przyszły mi dwie nazwy dla tego cyklu. Na Sucho i O Suchym Pysku nawiązując do tego, że będę przy pisaniu pił herbatkę, soczek albo wodę. Nie piwo w każdym razie. Obie nazwy mi się podobają, więc będę używał ich zamiennie. Zacznę od O Suchym Pysku, bo wpadłem na to później.
O czym dziś będzie? O zjawisku piwnej bucowatości. Nie słyszeliście o tym wcześniej? Nic dziwnego, sam to wymyśliłem. Czym jest piwna bucowatość? Najprościej pisząc to stosunek ignorancji do poczucia własnej wyższości. Im większa przepaść między niewiedzą, a poczuciem własnej wyższości zdobytej na bazie pitego piwa, to mamy do czynienia z większym bucefałem. To tak w skrócie, jeżeli nie zrozumieliście, to teraz będą przykłady, a po przykładach ich poznacie jak, ktoś kiedyś napisał w bardzo poczytnej książce.
Buc Skali Mikro aka Szwagier Mirek
Postać niegroźna, to taki rekin zamknięty w klatce w zoo. Nie dość, że zamknięty to jeszcze wyjęty z wody, czyli naturalnego środowiska. Szwagier wypił cały ocean butelek z koncernowymi eurolagerami niższej i średniej półki (wysokiej nie ma). Typowe teksty BSM: "Okocim Mocny to najlepsze piwo i wogle", "Tatra kiedyś mi smakowała, teraz się pogorszyła, więc kupuję Harnasia". Jak pisałem postać niegroźna, może co najwyżej wywołać uśmiech politowania, u wrażliwszych gęsią skórkę.
Czy ja byłem kiedyś takim Szwagrem Mirkiem? A kto z nas nie był, niech pierwszy rzuci butelką zwrotną do kontenera na szkło. Mogę się założyć, że każdy ze świadomych obecnie piwoszy miał swojego ulubionego koncerniaka, którego uważał za świętość. Nieważne czy to była bomba chmielowa w postaci Perły, czy Dębowy strong lager, jak w moim przypadku. I chyba jakaś wątła mirkowa iskierka tliła się we mnie do niedawna, bo w dziedzinie strong lager Dębowe Mocne zostało zdetronizowane, w całkiem niedalekiej przeszłości, przez jednego z mocniejszych Primatorów. A i jeszcze lubiłem Kasztelana, bo był świeży i niepasteryzowany.
Buc Środka aka Piwny Licealista
Licealista w nazwie nie odnosi się do wieku ani szkoły, ale do poziomu piwnej edukacji buca. BŚ jest w stanie ze stuprocentową pewnością rozróżnić piwo ciemne od jasnego. Jednak przy Żubrze Ciemnozłotym albo Książęcym Czerwonym napotyka na małe problemy, dlatego ich nie kupuje, żeby wtopy przed znajomymi nie było. Bardziej zaawansowane jednostki potrafią dodatkowo rozpoznać piwo pszeniczne. Typowym dla Licealisty jest stwarzanie sytuacji, w których może się podlansować swoim gustem piwnym przed znajomymi. Budżetowe wyjście pod most z kolegami? Nie kupuje koncerniaka w promocji, tylko Książęce Pszeniczne. 30 stopniowy upał i grill u znajomego? Jakie piwo będzie najlepsze? Marcowe z Kormorana wypite z kufla, gdy reszta pije prosto z gwinta.
Byłem kiedyś świadkiem takiej sytuacji na koncercie. Chłopak prosi o Paulaner przy barze, pan barman podaje mu otwarta butelkę, Licealista prosi szybko o kubeczek. Po czym z dewocją przelewa. Tutaj rodzi się pytanie czy takie zachowanie należy potępić? Ja to widzę tak, koncert, dym, pot, długie włosy, głośna muzyka i wreszcie alkohol, który ma wprowadzić w lepszy nastrój. Kolega z opowiastki miał jakieś pojęcie o piwie, wiedział, że piwo piję się z naczynia. Zapomniał jednak, że polecanym szkłem do pszenicy nie jest plastikowy kubek. Czepiam się pewnie, powiecie. Przedstawię wam sytuację analogiczną. 4 nad ranem, koleś wraca zmęczony całonocną degustacją. Na swojej drodze spotyka budę z kurczakami. Kupuje całego w termicznym opakowaniu. I zamiast zjeść jak normalny, pijany człowiek rękami to prosi sprzedawcę o łyżkę, bo wie, że wypada jeść sztućcami. Rozumiecie? Dodatkowo Licealista pije piwa tylko butelkowane.
Czy ja byłem Bucem Środka? Tak. Był okres w mojej piwnej edukacji, w którym czułem wyższość, gdy w Piotrze i Pawle kupowałem poszczególne Raciborskie, a w Ministerstwie Browaru zostawiałem krocie w zamian za zagraniczne eurolagery. Ech, było, minęło, ale lekki wstyd w serduszku nosze po dziś dzień. Buc Środka aka Piwny Licealista mnie prywatnie solidnie mierzi, pewnie dlatego, że sam nim byłem.
Buc Skończony aka Piwny Wykształceniec
Ostatni typ, dość rzadko spotykany, ale jak już go spotkasz to dłonie zacisną ci się w pięści, a noże w twojej kuchni same się naostrzą. Do spotkanie chyba tylko i wyłącznie w sklepach specjalistycznych. Po czym rozpoznać Wykształcenća? Nie skala się kupnem polskiego piwa. Ostatnio podczas wizyty w Centrali Piwnej, natrafiłem na pana, który wyglądał jakby pierwszy raz znalazł się w sklepie piwnym. Zapytał sprzedawcę o rekomendację jakiegoś piwa w butelce 0,75 (na bogatości, na eleganckości). Ten polecił wyleżakowanego Szczuna, buc, gdy tylko usłyszał, że jest to polskie piwo powiedział: "Nie, nie, nie, żadnego polskiego, to są siuśki. Niech mi pan poleci coś z Czech, Holandii, Belgii, to są najlepsze piwa na świecie". I w tym momencie studnia została zatruta, a ja poczułem jakbym po potknięciu o krawężnik, próbował włamać się twarzą do studzienki kanalizacyjnej. Nie tylko przez ten piwny rasizm, polaczkowate kalanie własnego gniazda bez podstaw (przynajmniej w tym przypadku), ale głównie przez porównanie piwa do siuśków, które w 95% może wskazać nam Buca Skończonego, który z braku obszerniejszego słownika, porównuje wszystko, co mu nie smakuje do uryny. Z czym wyszedł z Centrali Buc Skończony nie wiem, na pewno nie z butelką polskich siuśków i pogłębioną wiedzą, on już przeca wszystko wiedział.
Sakramentalne pytanie. Czy ja byłem/jestem taki Bucefałem? Mam nadzieję, że nie. Dosyć łatwo się uchronić przed zostaniem takim typem Buca. Wystarczy raz na jakiś czas wyjąć mordę z własnej dupy i trwać w byciu otwartym na wszystko, co piwne. Nie gardzić koncernami na każdym kroku i słuchać, co inni mają do powiedzenia na temat piwa.
Zmierzając ku końcowi, każdy świadomy piwosz, którymś z tych buców musiał być w swojej piwnej drodze. Kto nie był socjalistą za młodu, ten na starość będzie skurwysynem. Kto nie był Piwnym Bucem, ten nie będzie miał samozaparcia, żeby poznawać nowe style piwne.
Koncernowa klasyka z Wielkopolski |
Żeby jakoś wrócić do regularnych wpisów w Degustacjach pod Płotem i wyrwać się z rutyny degustacji, wpadłem na pomysł serii okołopiwnych felietonów, esejów, krotochwil, a może nawet nowożytnych tragikomedii zrywających z zasadą trzech jedności. Do głowy przyszły mi dwie nazwy dla tego cyklu. Na Sucho i O Suchym Pysku nawiązując do tego, że będę przy pisaniu pił herbatkę, soczek albo wodę. Nie piwo w każdym razie. Obie nazwy mi się podobają, więc będę używał ich zamiennie. Zacznę od O Suchym Pysku, bo wpadłem na to później.
O czym dziś będzie? O zjawisku piwnej bucowatości. Nie słyszeliście o tym wcześniej? Nic dziwnego, sam to wymyśliłem. Czym jest piwna bucowatość? Najprościej pisząc to stosunek ignorancji do poczucia własnej wyższości. Im większa przepaść między niewiedzą, a poczuciem własnej wyższości zdobytej na bazie pitego piwa, to mamy do czynienia z większym bucefałem. To tak w skrócie, jeżeli nie zrozumieliście, to teraz będą przykłady, a po przykładach ich poznacie jak, ktoś kiedyś napisał w bardzo poczytnej książce.
Buc Skali Mikro aka Szwagier Mirek
Postać niegroźna, to taki rekin zamknięty w klatce w zoo. Nie dość, że zamknięty to jeszcze wyjęty z wody, czyli naturalnego środowiska. Szwagier wypił cały ocean butelek z koncernowymi eurolagerami niższej i średniej półki (wysokiej nie ma). Typowe teksty BSM: "Okocim Mocny to najlepsze piwo i wogle", "Tatra kiedyś mi smakowała, teraz się pogorszyła, więc kupuję Harnasia". Jak pisałem postać niegroźna, może co najwyżej wywołać uśmiech politowania, u wrażliwszych gęsią skórkę.
Szwagier Mirek opowiada o swoich ulubionych piwach w Maratonie Uśmiechu |
Czy ja byłem kiedyś takim Szwagrem Mirkiem? A kto z nas nie był, niech pierwszy rzuci butelką zwrotną do kontenera na szkło. Mogę się założyć, że każdy ze świadomych obecnie piwoszy miał swojego ulubionego koncerniaka, którego uważał za świętość. Nieważne czy to była bomba chmielowa w postaci Perły, czy Dębowy strong lager, jak w moim przypadku. I chyba jakaś wątła mirkowa iskierka tliła się we mnie do niedawna, bo w dziedzinie strong lager Dębowe Mocne zostało zdetronizowane, w całkiem niedalekiej przeszłości, przez jednego z mocniejszych Primatorów. A i jeszcze lubiłem Kasztelana, bo był świeży i niepasteryzowany.
Buc Środka aka Piwny Licealista
Licealista w nazwie nie odnosi się do wieku ani szkoły, ale do poziomu piwnej edukacji buca. BŚ jest w stanie ze stuprocentową pewnością rozróżnić piwo ciemne od jasnego. Jednak przy Żubrze Ciemnozłotym albo Książęcym Czerwonym napotyka na małe problemy, dlatego ich nie kupuje, żeby wtopy przed znajomymi nie było. Bardziej zaawansowane jednostki potrafią dodatkowo rozpoznać piwo pszeniczne. Typowym dla Licealisty jest stwarzanie sytuacji, w których może się podlansować swoim gustem piwnym przed znajomymi. Budżetowe wyjście pod most z kolegami? Nie kupuje koncerniaka w promocji, tylko Książęce Pszeniczne. 30 stopniowy upał i grill u znajomego? Jakie piwo będzie najlepsze? Marcowe z Kormorana wypite z kufla, gdy reszta pije prosto z gwinta.
Przy barze na koncercie Licealista czuje się jak u siebie ze znajomymi, którzy na niego patrzą |
Byłem kiedyś świadkiem takiej sytuacji na koncercie. Chłopak prosi o Paulaner przy barze, pan barman podaje mu otwarta butelkę, Licealista prosi szybko o kubeczek. Po czym z dewocją przelewa. Tutaj rodzi się pytanie czy takie zachowanie należy potępić? Ja to widzę tak, koncert, dym, pot, długie włosy, głośna muzyka i wreszcie alkohol, który ma wprowadzić w lepszy nastrój. Kolega z opowiastki miał jakieś pojęcie o piwie, wiedział, że piwo piję się z naczynia. Zapomniał jednak, że polecanym szkłem do pszenicy nie jest plastikowy kubek. Czepiam się pewnie, powiecie. Przedstawię wam sytuację analogiczną. 4 nad ranem, koleś wraca zmęczony całonocną degustacją. Na swojej drodze spotyka budę z kurczakami. Kupuje całego w termicznym opakowaniu. I zamiast zjeść jak normalny, pijany człowiek rękami to prosi sprzedawcę o łyżkę, bo wie, że wypada jeść sztućcami. Rozumiecie? Dodatkowo Licealista pije piwa tylko butelkowane.
Czy ja byłem Bucem Środka? Tak. Był okres w mojej piwnej edukacji, w którym czułem wyższość, gdy w Piotrze i Pawle kupowałem poszczególne Raciborskie, a w Ministerstwie Browaru zostawiałem krocie w zamian za zagraniczne eurolagery. Ech, było, minęło, ale lekki wstyd w serduszku nosze po dziś dzień. Buc Środka aka Piwny Licealista mnie prywatnie solidnie mierzi, pewnie dlatego, że sam nim byłem.
Buc Skończony aka Piwny Wykształceniec
Ostatni typ, dość rzadko spotykany, ale jak już go spotkasz to dłonie zacisną ci się w pięści, a noże w twojej kuchni same się naostrzą. Do spotkanie chyba tylko i wyłącznie w sklepach specjalistycznych. Po czym rozpoznać Wykształcenća? Nie skala się kupnem polskiego piwa. Ostatnio podczas wizyty w Centrali Piwnej, natrafiłem na pana, który wyglądał jakby pierwszy raz znalazł się w sklepie piwnym. Zapytał sprzedawcę o rekomendację jakiegoś piwa w butelce 0,75 (na bogatości, na eleganckości). Ten polecił wyleżakowanego Szczuna, buc, gdy tylko usłyszał, że jest to polskie piwo powiedział: "Nie, nie, nie, żadnego polskiego, to są siuśki. Niech mi pan poleci coś z Czech, Holandii, Belgii, to są najlepsze piwa na świecie". I w tym momencie studnia została zatruta, a ja poczułem jakbym po potknięciu o krawężnik, próbował włamać się twarzą do studzienki kanalizacyjnej. Nie tylko przez ten piwny rasizm, polaczkowate kalanie własnego gniazda bez podstaw (przynajmniej w tym przypadku), ale głównie przez porównanie piwa do siuśków, które w 95% może wskazać nam Buca Skończonego, który z braku obszerniejszego słownika, porównuje wszystko, co mu nie smakuje do uryny. Z czym wyszedł z Centrali Buc Skończony nie wiem, na pewno nie z butelką polskich siuśków i pogłębioną wiedzą, on już przeca wszystko wiedział.
Na obrazku Bucefał biegnie po Stella Artois, Heinekena i Pilsnera Urquella |
Sakramentalne pytanie. Czy ja byłem/jestem taki Bucefałem? Mam nadzieję, że nie. Dosyć łatwo się uchronić przed zostaniem takim typem Buca. Wystarczy raz na jakiś czas wyjąć mordę z własnej dupy i trwać w byciu otwartym na wszystko, co piwne. Nie gardzić koncernami na każdym kroku i słuchać, co inni mają do powiedzenia na temat piwa.
Zmierzając ku końcowi, każdy świadomy piwosz, którymś z tych buców musiał być w swojej piwnej drodze. Kto nie był socjalistą za młodu, ten na starość będzie skurwysynem. Kto nie był Piwnym Bucem, ten nie będzie miał samozaparcia, żeby poznawać nowe style piwne.
Fajny tekst, podoba m isię. Najlepsze jest to, że opisane szablony zachowań można zaobserwować w innych dziedzinach :)
OdpowiedzUsuń