poniedziałek, 28 lipca 2014

Soundtrack do Piwa: Metropolis z Radugi i Cult of Luna

Gdy zobaczyłem, że debiutanckim piwem z nowego browaru Raduga będzie AIPA o nazwie Metropolis, wiedziałem, że na moim blog pojawi się wpis z cyklu Soundtrack do Piwa. Pierwsze skojarzenie - Cult of Luna i ich ostatni album Vertikal.


Skojarzenie było płytkie jak Warta latem. Vertikal nawiązuje do filmu Metropolis. A piwo z Radugi ukradło nazwę właśnie tej perle niemieckiej kinematografii. Uprzedzając, perły nie widziałem, ale o Cult of Luna parę wersów mogę napisać.


Cult of Luna poznałem przy okazji premiery ich piątej płyty w 2008 roku zatytułowanej Eternal Kingdom. Album oczarował mnie z miejsca wspaniałym klimatem, gęstą jak powietrze w Chorzowie atmosferą i przede wszystkim nieznośnie niepokojącym konceptem. Czyniąc długą historię krótką, panowie wchodzą do studia, które okazuje się być byłym zakładem psychiatrycznym. Tam znajdują notatki jednego z pacjentów, niejakiego Holgera Nilssona, który został oskarżony o utopienie swojej żony. W zapiskach wyjawia on motywację morderstwa. I tutaj całość zaczyna się komplikować. Okazuje się, że zupa nie była za słona tylko połowa szwedzkiej mitologii wydała wyrok na panią Nilsson. Całą historię możecie zgłębić w czymś a'la audiobook zatytułowanym Eviga Riket z 2010 roku. I tak przez lata wyglądała historia tego albumu. Jednak w 2012 zespół wyjawił, że cały koncept płyty był tylko prztyczkiem wymierzonym w zadarte nosy muzycznych dziennikarzy. Nie było żadnego morderstwa, szpitala psychiatrycznego ani notatek. Mimo że po tym oświadczeniu Eternal Kingdom stracił kapkę uroku, nadal uwielbiam do niego wracać.



Po 5 latach od wydania Eternal Kingdom panowie z Cult of Luna postanowili wyjść z mroków szwedzkich lasów i zagłębić się w szare i symetryczne miasto przyszłości. Vertikal w uproszczeniu jest taką municypalną wersją Eternal Kingdom. Tak samo niepokojący, wbijający się w głowę słuchacza stalowym młotem. W Vertikal każdy dźwięk jest zimny, wykalkulowany, jak w maszynie bez części zamiennych, która nie ma prawa się zepsuć. Całość podbita zostaje sporą dozą delikatnych melodii, które pasują do technicznego obrazu całości. Koncept tej płyty nie jest określony tak jasno jak w przypadku Eternal Kingdom. Pewnie obejrzenie Metropolis wyjaśniłoby wiele kwestii.



Opisałem tylko dwie pozycje z bogatej dyskografii Szwedów. Gdybym miał wyróżnić jeszcze jeden album, wskazałbym na Somewhere Along the Highway, który przedstawia spokojniejsze oblicze szwedzkiego septetu. Niemniej zachęcam do zapoznania się ze wszystkimi wydawnictwami Kultu Luny.

Tyle o muzyce. Piwny fragment tego wpisu zacznę od etykiety Metropolis, która narzuca skojarzenia z przyszłością, ale nie taką spod znaku Cult of Luna i filmu, ale lekko steampunkową. Sam styl graficzny przywodzi na myśl komiksy i może kojarzyć się z etykietami włoskiego browaru Lambrate. Generalnie podoba mi się.


Samo piwo jest bardzo zmętnione, pomarańczowe. Piana niska, ale opada powoli. Aromat maślano-amerykański. Chmiel dokładnie wymieszał się z diacetylem tworząc masło cytrusowe (?). Jest to wada, ale jakoś specjalnie nie odrzuca. W smaku jest podobnie, chmiele głównie dodają Metroplis nut owoców cytrusowych. Deklarowana goryczka to 60 IBU i chyba tyle jest. IBY zostają na języku przez chwilę, ale nie ośmielę się nazwać tej goryczki nieszlachetną. Piwo wchodzi bez zarzutu mimo dość mocnego diacetylu. Wysycenie niskie do średniego.

W trakcie recenzowania samego piwa puściłem sobie EPkę Cult of Luna zatytułowaną Vertikal II. To minialbum z trzema piosenkami, które nie załapały się na podstawowy Vertikal oraz jeden remix autorstwa Justina Broadricka znanego z Jesu czy Godflesh. Muszę przyznać, że trudno nazwać te utwory odrzutami. Może są łagodniejsze niż sama Vertikal, ale na pewno nie są słabsze.

Zmierzając ku końcowi, Cult of Luna polecam w każdym wydaniu. Przed Metropolis ostrzegam ludzi uczulonych na masło w piwie. Nie jest to browar, przez które wyskoczycie ze skarpet i sandałów, ale na pewno da się je wypić bez skrzywienia. Czekam teraz na kolejne wypusty Radrugi, ciekaw jestem czy nawiązywanie do filmowych klasyków stanie się ich znakiem rozpoznawczym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz