To piwo w jakiś dziwny sposób omijało moje kubki smakowe i szklanki piwne przez ostatnie miesiące. Gdy pojawiałem się w sklepach branżowych, to już go nie było. Ale wreszcie udało mi się je dorwać. Nie ukrywam, że jest to jedno z tych piw z browaru Pinta, które zawsze chciałem spróbować. Mam nadzieję, że Imperium nie zawiedzie swoim Atakiem.
Kolor bardzo ładny, rubinowy. Piana drobna i niska. Maluje na szklance loga zespołów black metalowych. Aromat gęsty, lepki wręcz. Bardzo słodki. Co dokładnie tam się kryje? Tropiki, tropiki, a przede wszystkim mango. W połowie mojego nonica, dało się też wyczuć słaby alkohol. Smak jak aromat, gęsty, lepki. Po kolei - najpierw słodycz, potem goryczka. Bardzo dobrze to współgra. Żaden ze smaków nie dominuje. Słodycz kojarzy się z piwami miodowymi, ale nie należy do tych obrzydliwie mdlących. Imperium Atakuje ma alkohol na poziomie 7,8 procent objętości i to czuć przy przełykaniu. No - i co ważniejsze - w głowie. Piwo do sesyjnych na pewno nie należy, mimo że pijalność jest na bardzo wysokim poziomie.
Tak sobie myślę, że to piwo mogłoby być sprzedawane w butelkach 0,33 l w cenie 6 może 7 złotych za sztukę, czyli jakieś dwa złote mniej niż teraz. Ta objętość lepiej by pasowała do mocy Imperium. Nie czuję się ani trochę zawiedziony. To piwo doskonale sprawdzi się zimą, wspaniale będzie usiąść naprzeciwko kominka (kaloryfera) i dać się podbić Imperium w temperaturze pokojowej. Ten aromat lasu tropikalnego, gdy wszędzie wokół śnieg, mróz i kobiety z zasłoniętymi dekoltami. Tylko za bardzo nie wiem, o co chodzi z tą strzałką na etykiecie. Tych całych Star Treków i innych Warsów nie widziałem, ale chyba z łuku tam nie strzelali. Warka do 18 listopada 2013 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz