Polski rynek piw rzemieślniczych zaczyna się powoli nasycać tymi wszystkimi chmielonymi wynalazkami zza oceanu, które niczym Scorpion przyciągają do siebie ludzi. Coraz więcej browarników zabiera się za klasyczne style rodem ze Starego Kontynentu. Była moda na Wity, potem niewypał w postaci lansowania polskiego chmielu, a w przeciągu ostatnich kilku miesięcy w polskim piwnym rzemiośle pojawiło się pewnie więcej weizenbocków niż przez całą moją pełnoletność i okres burzliwego dojrzewania.
I właśnie z tą teutońską klasyką z lechistańskiego podwórka zmierzę się dzisiaj. Butelki są 3. Córa Koryntu, wdzięcząca się na etykiecie do króla Jana Olbrachta, dalej dokokszony uber-centaur Kentauros z Olimpu, a na koniec browar, którego kocham nienawidzić, czyli Doctora Brew i jego Australian Weizenbock.